piątek, 23 stycznia 2015

Paleta idealna, czyli theBalm Nude'tude.

W ulubieńcach roku pokazałam wam paletę idealną, myślę, że nie pomylę się za bardzo mówiąc, że jest to zaraz po wszystkich Naked z Urban Decay najbardziej znana w blogosferze paleta cieni. Zachęcona jej popularnością i dobrymi ocenami, skusiłam się na nią w maju zeszłego roku. Od tego czasu dzielnie mi służyła prawie każdego dnia.


W środku znajdziemy 12 cieni o rożnych wykończeniach, duże lusterko oraz mało przydatny pędzelek. Samo opakowanie jest wykonane z trwałego kartonu zamykanego na magnesy, dzięki temu jest bardzo lekkie i poręczne.

Jeden z rzadziej używanych przeze mnie odcieni Sassy to śnieżna biel o delikatnym srebrnym blasku. Jego konsystencja jest kremowa i delikatna, podczas aplikacji nie osypuje się, a dobrze roztarty może służyć jako rozświetlacz dający dla bladziochów. Kolejny jest Snobby, żółty ze złotymi drobinkami. Delikatnie osypuje się przy nakładaniu, a na powiece daje tylko delikatny połysk. Moim zdecydowanym ulubieńcem w całej palecie jest Stubborn delikatny róż, daje subtelny efekt połysku na powiece. Idealny jako baza pod resztę kolorów, nie osypuje się.Jest on zdecydowanie najczęściej używanym przeze mnie kolorem . Standoffish to delikatna różowa brzoskwinia z całą masą drobinek, które niestety bardzo mocno się osypują, na powiece daje tylko połysk bez koloru, używam głównie do rozświetlania.

Selfish to perła w odcieniu siwego brązu. Na zdjęciach wyszła wyjątkowo ładnie, jednak na powiece daje efekt brudu, nie ważne jak dobrze nie byłaby roztarta. Kolejny w kolejce jest śliczny brąz w odcieniu mlecznej czekolady Sultry. Jest to najjaśniejszy ze wszystkich matów, ma delikatną konsystencję tak jak wszystkie połyskliwe cienie. Niestety dla mocniejszego efektu trzeba nałożyć więcej niż jedną warstwę. Sophisticated to matowy ciemny brąz ze sporą ilością złotych drobinek, które niestety bardzo mocno się osypują, nie używam go za często ze względu na dość tępą konsystencję. Najpiękniejszy ze wszystkich Seduetive to kolor starego złota, którego już jedna cienka warstwa daje ładny efekt, to jeden z tych cieni dla których warto kupić tę paletę.
Ostatnią czwórę otwiera mój ulubieniec do robienia kresek Sexy. Delikatny oberżynowy mat, który choć delikatnie pyli bardzo dobrze prezentuje się na oku. Silly jest podobny do Sophisticated jednak z mniejszą ilością pigmentu, a większą brokatu. Strasznie się sypie przy nakładaniu i przez to miałam go na oczach tylko raz. Sleek to matowy brąz, który na powiece wygląda identycznie jak Serious. Ten ostatni to czerń, która bardzo mocno pyli nawet w samym opakowaniu i nie utrzymuje się za długo na powiece. 

Paleta kosztuje około 115zł za dwanaście cieni o łącznej masie 11,08g, czyli wychodzi około 9,50 za jeden cień. Zdecydowanie ją polecam dla wszystkich fanek makijażu, ona jedna zastąpiła mi wszystkie dotychczasowe pojedyncze cienie.

Plusy:
+ wydajna;
+ piękne kolory;
+ wysoka jakość błyszczących cieni;
+ bardzo uniwersalny wybór kolorów.

Minusy:
- maty niestety pylą;
- brokaty mocno się osypują.

Macie, lubicie? A może o niej marzycie? 

Na stronie Costay jest aktualnie wyprzedaż produktów Lili Lolo w starym opakowaniu -30%. Może któraś z was się skusi.

Zapraszam na mojego Instagrama staram się dodawać zdjęcia i co raz lepiej mi to idzie! Link z boku bloga.


6 komentarzy:

  1. Wygląda fajnie, szata graficzna ekstra ale kolory nie moje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Samo opakowanie cieszy oko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Maty bym brała, bo za drobinkami nie przepadam. Ale generalnie fajnie ją skomponowali.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest super, ale ja to się skuszę na tą z facetami chyba heh ;)

    OdpowiedzUsuń